niedziela, 11 czerwca 2017

Od Nanji "Nie ma już nic"

 Postanowiłam zrobić sobie wycieczkę poza tereny watahy. Wiem, że zagrażają mi ludzie, ale wątpię żebym ich spotkała. Przemierzałam przez różne ciekawe miejsca, np. polanę Golgotha, brunatne pola. Wszystko byłoby dobrze gdybym nie zahaczyła o jakąś linkę. Wtedy uruchomiłam jakiś system kombinacji i po chwili spadła na mnie siatka. Nieźle się w nią wplątałam. Po kilku minutach poddałam się. Cóż, trzeba czekać aż ktoś się pojawi.
  Minęła dobra godzina nim ktokolwiek się zjawił. Był to człowiek. Miał ze sobą kusze. Ugh nie brzmi to dobrze, co? I dobrze nie było. Strzelił wprost we mnie. I skończyło się na tym, że pogrążyłam się w głębokim śnie.
~~
  Gdy się przebudziłam, byłam w jakimś małym pomieszczeniu. Wokół mnie latali ludzie ubrani w białe fartuszki i maski. Podniosłam się. To, co wtedy poczułam to nie zapomnę do końca życia. Poczułam ostry ból w tylnych sferach mego ciała. Odwróciłam głowę najmocniej jak tylko mogłam. I wtedy zrozumiałam, dlaczego. Nie miałam ogona. Nagle spojrzał na mnie jeden z ludzkiej rasy i zmarszczył brwi.
-Myślałem, że ta suczka nie żyje- powiedział.
-Też tak myślałem- odparł inny.
- No cóż. To musimy ją uśmiercić tu i teraz..
-Dobranoc piesku..

   Chwila jak oni mnie nazwali? Psem? Suczką? Przecież widać, że jestem waderą, wilkiem. Miałam ochotę ich zagryźć, ale oni byli szybsi. Przepołowili mnie na pół. Czułam ostry ból. Był nie do zniesienia. Z rozdartego ciała tryskała krew. Moje wnętrzności wypłynęły na stół. To już jest koniec. Nie ma już nic. Moje ziemne życie właśnie się zakończyło. 




<Niech ci ziemia lekką będzie>

 [*]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz