Dziś przechodziłam przez Brunatne pola i w drodze
rozmyślałam o rodzinie.
-Szkoda, że mój tata jest w innej watasze...
-Szkoda, że nie ma tu mojej mamy...
-I gdzie jest mój brat? – powiedziałam
-Co z tego ze mi
dokuczał.. I tak go kocham - szepnęłam
Szłam dalej. W
drodze zobaczyłam niezwykłego motyla, który bardzo mnie zaciekawił. Miał dwa
różniące się skrzydła, chodzi o kolor, jedno miał czerwone bez wzorków, a drugie
z niebieską plamą. Nagle usłyszałam głosy. Znów historia zatacza koło, ale tym
razem rozwinęłam moje skrzydła i poleciałam w stronę góry. Dobrze, że to
zrobiłam, ponieważ tam byli ludzie, znowu! Wtedy odleciałam. Unosiłam się nad
watahą. Kiedy chciałam wylądować niefortunnie spadłam na plecy zamiast na
cztery łapy. Upadek spowodował spore obrażenia na moim ciele. Cała obolała ruszyłam
w stronę jaskiń. Praktycznie nie mogłam się poruszać, więc szło mi to strasznie
mozolnie. W drodze do celu poczułam jak ktoś chwyta moją szyję w zęby. Okazało
się, że to jakaś wadera. Nie wiem, co mi zrobiła, ale zasnęłam.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz