Minęło kilka dni od
momentu jak Azuri odeszła ze swoją mamą. Nie ukrywam trochę mnie to
przygnębiło, bo była mają przyjaciółką. Mówiła, że jeszcze kiedyś wróci, ale
moja siostra uważa, że to niekoniecznie prawda. Ogólnie dużo się niedawno
wydarzyło, np. śmierć Nanji. Co prawda dokuczała Abby, ale w środku była miękka
jak owca. Niestety złapali ją ludzie i zrobili straszne rzeczy przez co jej
serce przestało bić. Postanowiłem w końcu się ogarnąć i znaleźć nowych
przyjaciół. Pod nieobecność Abby, która coraz mniej mnie pilnuje, wyszedłem na
polanę. Zastałem tam małą waderę bawiącą się pośród kwiatów. Uśmiechnąłem się
mimowolnie. Podbiegłem do niej.
-Hej- przywitałem się.
Ona spojrzała na
mnie i obdarzyła uśmiechem pełnym radości. Jej oczy były jasnoniebieskie
otoczone ciemnoszarymi plamkami. Większość ciała wadery pokrywała szara sierść.
A na przedpiersiu miała złote gwiazdki, które przypominały mi układ gwiazd na
niebie. Dokładniej wielką niedźwiedzicę.
-Hej- powiedziała.- Jak się nazywasz?
-Jestem Fabian, a ty?
-Nicole- odparła lekko zarumieniona
-Masz rodzeństwo?- spytałem chociaż doskonale znałem
odpowiedź.
-Tak, dwóch braci, Leo i Diego, oraz siostrę, Lily, a ty?
-Mam siostrę Abby- rzekłem.
Nicole chwilę się
nad czymś zastanawiała, ale potem powiedziała:
- Znam ją. Czasami przychodzi do mojej mamy.
Między nami zapada
dość niezręczna cisza. Patrzymy sobie w oczy, a na naszych mordkach są uśmiechy.
-Co robisz tutaj całkiem sama?- spytałem w końcu
<Nicole?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz