Pewnego pięknego
poranka postanowiłam pójść do lasu mimo stanowczego zakazu mamy. Nie bałam się
spotkać ludzi. W razie, czego wejdę na drzewo, gdzie mnie nie dosięgną. Wśród
drzew mogłam pobyć sobą. Skakać sobie po drzewach. Mama porównuje mnie do
małych małpek, w których też nie brak życia. Z racji tego, że moje rodzeństwo
niezbyt umiało się wspinać na drzewa, zostałam z tą rozrywką całkiem sama. Ale
co poradzić.. Wdrapałam się szybko na drzewo, które było niedaleko mnie. Poczułam
dotyk kory, który całkowicie mnie rozbudził i naładował niesamowitą energią. Rozhuśtałam
się na gałęzi i skoczyłam na inną gałąź. Wszystko poszło po mojej myśli. Czułam
przyjemny wietrzyk we włosach. Przeszłam tak jeszcze kilkanaście razy, gdy
nagle usłyszałam płacz z prawej. Ostrożnie zeszłam z drzewa zsuwając się na
pazurkach i skacząc na zimną ziemię. Co tego dźwięku dzieliły mnie tylko dość
wysokie krzaki. Weszłam w nie szybko i wyjrzałam zobaczyć, co się dzieje po ich
drugiej stronie. Moim oczom ukazał się mały lis. Nie wyglądał groźnie, a z oczu
płynęły mu łzy. Podeszłam do niego nadal zachowując ostrożność. Nigdy nic nie
wiadomo. Zwierzątko nawet się na mnie nie spojrzało, co uznałam za dziwne.
-Hej- zaczęłam, a lisek odwrócił się w moją stronę. Jego oczy
były całe czerwone od płaczu- Co się stało?
-Mama.. Ona.. Nie ma już jej- wymamrotał maluch zająkując
się przy każdym ze słów.
-W jakim sensie?- spytałam- Zmarła czy poszła sobie.
Lisek pokazał na
łapie jedynkę i znów zaczął płakać. Biedny. Musiałam go albo ją zająć. I znaleźć
jakieś zajęcie, by nie myślało o takiej stracie.
-Jak masz na imię?
-Carly.
-Miło mi cię poznać Carly. Ja jestem Nicole.
-Jesteś wilkiem?
-Tak.
-A jesteś w jakiejś watasze?
-Jestem w Watasze Srebrnego Kła, a ty?
-Razem z mamą nie byliśmy nigdy w żadnej, ale opowiadała mi,
że takie coś istnieje. Mogłabym dołączyć do niej?
-Musiałabym spytać się mamy. W końcu jest to wilcza wataha.
Nie ma tam żadnego lisa.
-Szkoda- powiedziała zawiedziona.
-Zrobię, co się da- obiecałam- Może zrobi wyjątek, albo
otworzy ramiona do tego, by mogły do nas dołączać też lisy.
-Dziękuję- rzekła i przytuliła się.
-Nie ma, za co- odparłam.
Oj, nie wiem jak ta
sytuacja się skończy, ale oby dobrze.
- W jakim jesteś wieku- spytałam.
-Mam dwa miesiące- odpowiedziała.
-Ja mam sześć miesięcy.
-To nie duża różnica.
-Zgadzam się. To, co ruszamy?
-Okej.
Poszłyśmy do mojej
mamy. Ona zgodziła się, by Carly została, ale będzie po prostu jednorazowym
wyjątkiem. Przynajmniej na razie. Kto wie, co może być później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz