W koszyku
podróżowałem dobre kilka dni. Widziałem jak do rzeki przychodzą przeróżne
zwierzęta, by skorzystać z wodopoju. W sumie to tak jakby się zwiedzało świat.
Tylko, że się nie ruszasz i nie masz wpływu na to, gdzie się kierujesz. Znaczy
ruszasz się, ale względem tego, że nurt cię niesie, a nie, że chodzisz. W końcu
jakoś udało mi się wejść na ląd, gdyż moja „łódka” popłynęła w jedną z odnóg
rzeki, która w pewnym momencie się skończyła i mogłem bezpiecznie z niej
wysiąść. Po tak długiej podróży strasznie burczało mi w brzuchu. Jednak wtedy
miałem te dwa, trzy miesiące i jeszcze nie zdążyłem się nauczyć podstaw
polowania. No cóż. Trzeba było sobie zacząć jakoś radzić samemu.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz