środa, 12 lipca 2017

Od Elizabeth Cd Jacka


 Nie odpowiedziałam nic na jego pytanie. Podeszłam pod same drzwi. Zanim zaczęłam odwróciłam się w stronę Jacka.
-Radzę ci się odsunąć, a najlepiej gdybyś już poszedł. Nie chcę nikomu zrobić krzywdy- powiedziałam i odwróciłam się z powrotem w stronę drzwi.
  Miałam nadzieję, że basior odszedł, chociaż odrobinę, bo to, co zaraz się zacznie dziać będzie naprawdę niebezpieczne. Położyłam obie łapy na skale i zaczęłam nucić.
-кроў адкрывае вароты дзверы. Дазваляць калечыць хтосьці, калі пранікае ўнутр як па туман!
  Nucąc je zaczęło się dopiero dziać. Nagle zaczęło wiać. Z każdą chwilą coraz mocniej. Moje oczy zmieniły kolor na czarny, tak jakby ich nie było. Po minucie wszystko ustało. Sprawiło to to, że wzniosłam się nieco w powietrze i dość boleśnie upadłam na plecy. Podnosząc się zauważyłam Jacka. Ugh, miał się oddalić. Na jego widok coś zakuło mnie w serce. Na prawej przedniej łapie była dość głęboka cięta rana.
-Przepraszam- szepnęłam, a moje oczy się zaszkliły.
-To ja przepraszam, w końcu to ja ciebie nie posłuchałem- rzekł z trudem łapiąc oddech- Chociaż brama się otworzyła- uśmiechnął się lekko.
-Sprowadzę pomoc- odparłam i pobiegłam do Abby. Powinna pomóc. W końcu jest zielarką.
  Zastałam ją, jak się wcześniej spodziewałam, w jaskini. Siedziała razem z bratem i jadła obiad.
-Abby?- zaczęłam.
  Ona odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła.
-O hej, Eliza. Co cię do nas sprowadza?- zapytała.
-Mam poważny problem- rzekłam- Porozmawiamy na osobności?
-Dobrze- powiedziała niepewnie i wyszła z jaskini, a ja szłam za nią.
-No więc?
   Opowiedziałam jej wszystko szybko i treściwie. Ona patrzyła na mnie z powątpieniem, ale poszła do jaskini i wzięła jakąś torbę.
-Lepiej działać szybko- rzekła- Prowadź!


<Jack? Abby?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz