Spojrzałam na
basiora. Próbował się podnieść z ziemi, ale niezbyt mu to się udawało. W końcu
jakoś ustał w miejscu, jednak nie na długo.
-Powinieneś odpoczywać- powiedziała Abby- Z twojej rany
nadal sączy się krew.
-Ile byłem nieobecny?- zapytał, po czym posłusznie położył
się z powrotem w jaskini.
- Może dobę. Coś koło tego- odparła wadera szykując następny
bandaż, w którym umieściła liście lecznicze.
Potem zapadła cisza.
W sumie ja tylko obserwowałam ich dwójkę. Patrzyłam jak Abby zdejmowała stary
bandaż, który był cały we krwi. Ale rana wyglądała odrobinę lepiej niż
poprzednim razem, ale ciemnoczerwony płyn nadal się z niej sączył. Obserwowałam
jak wadera nakłada świeży opatrunek, który już po chwili zaczął nasiąkać się
krwią. Co miałam zrobić? W końcu to przeze mnie cierpiał. To przeze mnie jest w
takim stanie. Ja mu to zrobiłam.
<Jack? Abby?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz