sobota, 6 maja 2017

Od Ruki i Winda "Wielki Dzień"

<Pv Ruki>

Był już wieczór. Nagle ogarnęło mnie złe samopoczucie. Czułam jak maleństwa kopią mnie w brzuch mocniej niż wcześniej. Wstałam, żeby napić się wody, jednak skończyło się to zawrotami głowy.
 -Wind?-zawołałam
 Mąż szybko pojawił się obok mnie. Spojrzał na mnie zatroskany i lekko zmartwiony.
-Co się dzieje?-spytał
-Głowa mnie boli i.. Dzieci kopią z większą siłą. Myślisz, że to stanie się dziś?- zapytałam
-To bardzo możliwe. - odpowiedział. – na razie lepiej się połóż i w razie czego wołaj. Będę niedaleko.
-Dobrze- odparłam i położyłam głowę na łapach. Po krótkiej chwili powieki stawały się coraz cięższe i w końcu porwałam się w objęcia morfeusza.

<Pv Wind>

Ruki zasnęła. Ja ruszyłem nad pobliski strumień. Usiadłem na brzegu i zacząłem wpatrywać się w swoje odbicie.
-Więc to dziś zmienia się moje życie... - powiedziałem sam do siebie.
 Jak to możliwe, że niedawno byliśmy parą młodą, a teraz dzieci są w drodze? Ten czas tak szybko leci... Trochę też się zmieniło, gdyż założyliśmy watahę, co dało nam na barki nowe wyzwania. Hum.. W sumie to nie zastanawiałem się zbytnio nad imionami dla szczeniąt. Oczywiście muszę wziąć pod uwagę różne kombinacje płci. Imiona dla córeczek.. Może Nicole, Lily, Kira lub Diana, a dla synków Leo, Diego, Nick albo Andre? Tak, to dobre pomysły. Ewentualnie później się jeszcze coś wymyśli. Wstałem i ruszyłem do jaskini, aby sprawdzić co u Ruki. Kiedy wszedłem do jaskini, wadera miała zamknięte oczy. Jednak jak podszedłem bliżej otworzyła je.
-Jak się czujesz-zapytałem.
-Mniej więcej tak samo jak wcześniej-odparła
-Mniej więcej.. A dokładniej?
-Głowa mnie mocniej boli.
- Będzie dobrze. Jak myślisz, ile ich będzie? I jakich żywiołów będą?- spytałem.- Mam wrażenie, że martwię się tym bardziej niż ty.. - dodałem.
-Wolę być spokojna, to lepsze niż żebym się denerwowała to to by mogło być niezdrowe dla maleństw. W miocie najmniej może być czwórka. Żywioły pewnie odziedziczą po nas.
Położyłem się obok Ruki.
- Wyobrażam to sobie. Cztery małe, puchate kulki. Wspaniały widok- powiedziałem.- Szczerze mówiąc nie mogę się doczekać aż je zobaczę.
-Ja również. Masz jakieś pomysły na imiona?
- Mam kilka. Dla dziewczynek Nicole, Lily, Kira albo Diana, a dla chłopców Leo, Diego, Nick lub Andre - odpowiedziałem.
 -Ładne są. Cieszę się, że jesteś ze mną- odparła.
 - Jestem. I będę na zawsze - powiedziałem.
Nagle Ruki skuliła się, zamknęła oczy i zacisnęła zęby. - Ruki? Co się dzieje? Jednak nie odpowiedziała.
To chyba już. Prowadzony instynktem pobiegłem po lekarza.
//kilka minut później//
 Po kilku minutach obok mnie leżały cztery małe szczeniaki. Tak jak sobie wyobrażałem, puchate kulki.

<PV Ruki>

Maluchy wyglądały przesłodko. Tak jak powiedział mój małżonek, wyglądały jak puchate kulki.
-Gratuluję, macie państwo dwie waderki i dwóch basiorków- powiedział lekarz- Już nie jestem wam potrzebny, więc do zobaczenia.
Kiedy medyk wyszedł, czas przyszedł na nadanie imion.
-To, na jakie się decydujemy imiona?- spytałam
- Może Nicole, Lily, Leo i Diego? - zaproponował Wind.
-To chyba najlepszy wybór
Wzięłam jednego malca bliżej siebie i zaczęłam go lizać. W końcu trzeba je umyć. Przy myciu malucha zauważyłam, że ma małe skrzydełka.
- Popatrz, Leo ma skrzydła po tobie - powiedziałam.
- Faktycznie. Czyli Leoś ma żywioł powietrza. - odpowiedział Wind
- Bardzo możliwe-odparłam.
- Ciekawe jakie żywioły mają pozostałe maluchy- powiedział Wind.- szkoda, że nie mogą nam powiedzieć.
-Jeszcze wszystko przed nimi.

Wind położył się obok pozostałej trójki. Nicole, Diego i Lily zasypiali wtuleni w ojca. To był wielki dzień. Zarówno dla mnie jak i dla Winda i oczywiście maluchów. Przed nami dużo nowych wyzwań. Teraz.. Wszystko będzie inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz