Przechadzałem się po lesie od kilku godzin, kiedy nagle do jeziorka niedaleko wpadła nieznana mi wilczyca. Podszedłem do zbiornika sprawdzić czy jeszcze żyje. Wadera wyczołgała się z wody. Jej kostka wyglądała na skręconą. Postanowiłem jej pomóc. Może i jestem oschły w stosunku do innych, ale nie jestem bezduszny. Podszedłem do niej. Ta gwałtownie zwróciła głowę w moją stronę.
- Spokojnie. Chcę ci pomóc. - powiedziałem spokojnie.
Wciąż wyglądała na lekko przestraszoną jednak pozwoliła sobie pomóc. Na szczęście znałem się nieco na pierwszej pomocy i zrobiłem prowizoryczny opatrunek i usztywniłem kostkę wadery.
- Dzięki. - powiedziała. - jestem Nanja.
- Spirit. - przedstawiłem się niechętnie. - i nie ma za co. Co ci się tak właściwie stało? - spytałem.
<Nanja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz